Węgrzy mają naleśniki zsuwane, które układane jeden na drugim w naczyniu, przekłada się farszem i zapieka. Zwykle naleśniki podrzucam, a gryczanych latać uczyć nie potrafię. W efekcie powstał tort naleśnikowy.
Ilość kaszy zmniejszyłam o połowę. Wyszła cała sterta naleśników, taka że zapiekanka będzie odsmażana/odpiekana jeszcze ze dwa razy. Daje to możliwość podawania go na wiele sposobów.

  • kaszę gryczaną niepaloną 250 g moczymy 8 h w wodzie
  • płuczemy
  • blendujemy z mlekiem roślinnym (aby uprościć zabawę dodałam 1 szklankę ciepłej wody i 1 łyżkę płatków owsianych zamiast przygotowywać mleko błyskawiczne)
  • dodajemy też kolejną szklankę wody
  • proporcje mleka i wody 1:1
  • można dodać 2 łyżki oleju kokosowego
  • na koniec dosypujemy 2-3 łyżki zmielonego siemienia lnianego, które będzie odpowiedzialne za konsystencję mieszanki
  • moje ciasto wchłonęło jeszcze 1,5 szklanki płynu, nim pozwalało rozlać się po patelni

Jak pisałam, nie potrafię przerzucać naleśników łopatką, zsuwałam je więc na talerz po upieczeniu z jednej strony, smarowałam musem jabłkowym. Po uformowaniu tortu, wstawiłam całość do nagrzanego piekarnika. Po wyjęciu można posypać cukrem pudrem.

Tu następuje najmilsza kwestia, czyli wersje:

naleśniki gryczane w formie tortu
  • naleśniki przekładane twarożkiem z koglem moglem i bakaliami
  • mogą być podane z sosem z ciepłego musu jabłkowego,
  • z wypełnieniem bakaliowym – moczymy (najlepiej w alkoholu) bakalie np. daktyle, figi, rodzynki osobno, później te większe wystarczy posiekać, podawać z sosem czekoladowym
  • z musem daktylowym najprostszym i wyjątkowo smacznym – wystarczy namoczyć daktyle w soku z pomarańczy i zblendować