ekościema? nie z nami!
po czym odróżniamy ekologiczne
38,2% spośród ankietowanych najważniejszym kryterium oceny wskazało na spełniane przez marki „standardy ekologiczne”, dla 37,1% respondentów kolejnym kryterium jest certyfikat ekologiczny 37,1% respondentów, dużym zaufaniem 35% darzy zrównoważoną produkcję. Zdaniem badaczy ta ostatnia dba o minimalizację negatywnego wpływu na środowisko.
kilka akapitów o tzw. zrównoważonej produkcji
Obserwując działania Copa Cogeca na niwie walki o nazewnictwo alternatyw dla wyrobów mięsnych i mleczarskich, o dopłaty do (także przemysłowych) upraw i hodowli, uzasadniony jest chyba pewien dystans.
Anna Troska w materiale Produkcja zrównoważona, czyli jaka? pisze: KE kilka lat temu ogłosiła inicjatywę na rzecz ram dotyczących zrównoważonych systemów żywnościowych.
Tak więc, de facto nie wiemy o czym rozmawiamy.
zrównoważona czyli nadal przemysłowa?
Wątpliwości budzą cytowane w artykule słowa prof. dr hab. Wilhelma Windischa, który twierdzi, że celem zrównoważonego rozwoju jest „wykorzystanie wszystkich dóbr, którymi dysponujemy”, wobec czego napoje owsiane, które wykorzystują tylko 1/3 biomasy ziarna nie wpisują się w zrównoważoną produkcję. Trzeba przyznać rację profesorowi – widać tu jak na dłoni luki w procesie produkcyjnym. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że alternatywy mleka nie spełniają takich założeń, a produkcja przemysłowa mleka jest zrównoważona.
o utrzymanie status quo
Oddzielenie produkcji zwierzęcej od roślinnej byłoby błędem, ponieważ musimy podążać w kierunku rolnictwa cyrkularnego. Ponownie wykorzystywać produkty uboczne przemysłu rolno-spożywczego – tłumaczył prof. Hocquette.
A oddizlenie jest faktem i może na szczęście. Olbrzymie fermy, gigantyczne obory nie sprzyjają wykorzystaniu produktów ubocznych w uprawie. Po pierwsze z powodu konieczności transportu, po wtóre z uwagi na zanieczyszczenia chemią rolniczą czegoś, co kiedyś było nawozem naturalnym. Wystarczy kilka kadrów z polecanego filmu „Trucizna na talerzu”, by zobaczyć dowód.
w obronie kotleta
Szczególnie groźny jest wydźwięk fragmentu artykułu podważający zasadność ograniczenia spożycia czerwonego mięsa. Według prof. Stanton cytowanej przez autorkę badania globalne wykazują brak ryzyka albo ryzyko dopiero po spożyciu więcej niż 75 gram/osobę/dobę.
Ryzykujemy więc o ile zjadamy 0,075 kg × 365 czyli 27 kg mięsa rocznie
Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej twierdzi, że niewskazane jest przekraczanie ilości 350-500 g na tydzień. (500 g × 52 tygodnie = 26 kg)
Portal Nauka w Polsce cytuje zalecenia Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem, która zaliczając mięso do czynników rakotwórczych, zaleciła ograniczenie jego spożycia. „Agencja zaleca spożycia około pół kilograma przetworzonego mięsa tygodniowo, co przekłada się na ok. 750 g mięsa świeżego”.
A Polak zjada 1,3 kg mięsa tygodniowo czyli prawie 70 kg rocznie, czy to nie ów ekstremalny nadmiar?